Wojna w Ukrainie zburzyła nie tylko geopolityczny porządek Europy, ale i jej symboliczne osie dobra i zła. Podczas gdy Rosja coraz bardziej przypomina Trzecią Rzeszę w późnej fazie, Niemcy próbują ostatecznie zrzucić z siebie piętno agresora XX wieku — i robią to z rozmachem.
Nowy kanclerz Friedrich Merz zrywa z ostrożną polityką poprzedników. Berlin staje się głównym dostawcą ciężkiej broni dla Kijowa: „Gepardy”, „Leopardy”, „Patrioty”, amunicja i systemy obronne płyną do Ukrainy bez zahamowań.
Ale za tym wszystkim kryje się coś więcej niż tylko realpolitik. To próba zbudowania nowej niemieckiej tożsamości historycznej — jako obrońcy Europy przed nowym totalitaryzmem.
Polska i Niemcy: odwrócenie ról?
Przez dekady to Polska postrzegała siebie jako przedmurze Europy, obrońcę cywilizacji przed Wschodem. I słusznie. Jednak dziś, gdy ważą się losy kontynentu, Berlin działa, a Warszawa… wplątuje się w jałowe spory historyczne z Kijowem, rozgrzebując tematy Wołynia i operując językiem uraz i żalów.
Zamiast wspólnego frontu z Ukrainą, mamy spektakl narodowej drobnicy, który zadowala część wiecznie obrażonego „małego ziemiaństwa”, ale nie służy ani Polsce, ani Europie.
Jak Karol Nawrocki odnosi się do Ukrainy?
Tymczasem Niemcy, mimo swojego obciążonego dziedzictwa, budują nowy mit — mit wyzwoliciela Europy, nie tylko ekonomicznie, ale i moralnie. I niestety, robią to skuteczniej niż Polska.
Strategiczny błąd Warszawy?
Polska odgrywa ogromną rolę w pomocy Ukrainie — humanitarnie, militarnie, logistycznie. Ale brakuje spójnej narracji historyczno-symbolicznej, która dałaby Polsce należne miejsce w podręcznikach przyszłości.
Zamiast tego:
- Seanse politycznej pamiętliwości
- Spory o pomniki
- Rozdrapywanie ran zamiast leczenia
To wszystko grozi powtórką z błędów przeszłości, gdy polska polityka, grzęznąc w wewnętrznych niesnaskach i kompleksach, przegrywała historyczne momenty.
Niemcy zdejmują swoje piętno i nakładają je na Rosję
W strategii Merca widać chłodną kalkulację: pomagając Ukrainie zwyciężyć, Niemcy ostatecznie zmywają z siebie piętno nazizmu i przenoszą je na Moskwę — na nowego agresora, nowy totalitaryzm, nową „brunatną zarazę”.
I jeśli Ukraina wygra, to Berlin zapisze się jako jeden z filarów tej wygranej — obok Waszyngtonu i Londynu.
Lech Wałęsa o konflikcie Trump-Zełenski: Polska jest oburzona zachowaniem prezydenta USA
A Polska? Polska może zostać w cieniu — nie z winy Kijowa, lecz przez własne błędy narracyjne.
W 2025 roku role się odwracają: Niemcy działają, Polska analizuje; Niemcy wspierają, Polska się obraża.
Czas przypomnieć sobie, że niepodległość Ukrainy to również niepodległość Polski. I że historię pisze nie ten, kto ma rację, lecz ten, kto działa we właściwym momencie.
Pytanie tylko — czy ten moment Polska właśnie nie przegapia?