W Polsce nadal nie brakuje ludzi, którzy wierzą, że na okupowanych przez Rosję terenach Ukrainy panuje pewien rodzaj „porządku” – że Rosjanie zaprowadzili tam coś na kształt administracji, sądów i struktur państwowych. Że życie „jakoś się toczy”. Jednak rzeczywistość jest przerażająco inna: na tych ziemiach panuje totalne bezprawie, które każdego dnia przybiera formy porwań, tortur, bezpodstawnych rewizji, a czasem i morderstw. I robią to nie tylko szeregowi żołnierze — robią это высшие представители “власти”.
Ostatnio Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Ukrainy ujawniło szokujące szczegóły dotyczące rosyjskiego senatora Andrieja Kastiukiewicza, który osobiście brał udział w torturowaniu cywilnego mieszkańca obwodu chersońskiego.
Co się wydarzyło?
2 września 2022 roku, we wsi Welyka Łepetycha w południowej Ukrainie, okupowanej przez wojska rosyjskie, do domu lokalnego małżeństwa wdarła się grupa uzbrojonych żołnierzy. W środku przebywał ich 39-letni syn. Rosjanie brutalnie go pobili, przeprowadzili rewizję i siłą zabrali do zajętego przez nich budynku rady wiejskiej. Budynek ten stał się punktem przetrzymywania i tortur cywilów.

W trakcie brutalnego przesłuchania do pomieszczenia wszedł nieznany wówczas cywil w cywilnym ubraniu. Jak ustaliło później śledztwo, był to Andriej Kastiukiewicz – wówczas poseł rosyjskiej Dumy Państwowej, a obecnie – senator Federacji Rosyjskiej, reprezentujący okupowany obwód chersoński.
Jak wyglądały tortury?
Kastiukiewicz zadał kilka pytań o stosunek Ukraińca do „rosyjskiej władzy”. Gdy odpowiedzi nie były satysfakcjonujące — przystawił pistolet do jego głowy i zagroził egzekucją. Dalej ofiara była bita kolbami karabinów, po głowie, szyi i tułowiu, grożono jej śmiercią. Rosjanie udawali, że obcinają ucho, by wywołać szok i terror. Po tym wszystkim mężczyzna został wrzucony do brudnej celi bez jedzenia, lekarstw i dostępu do pomocy medycznej. Wypuszczono go dopiero po trzech dniach, bez jakiegokolwiek wyjaśnienia czy formalnych dokumentów.
Dlaczego to ważne dla Polaków?
Ten przypadek to nie jednostkowy incydent, to codzienność okupowanych terenów Ukrainy. Jeśli rosyjski senator może grozić egzekucją i osobiście brać udział w torturach, to czego można oczekiwać od zwykłych żołnierzy z karabinami w rękach?
Nie ma tam żadnych nakazów sądowych, prokuratorów, adwokatów. Nie ma nawet reguł wojennych. To systemowa przemoc, gdzie nieprzyjemne spojrzenie lub „podejrzane” zachowanie może skończyć się pobiciem, uwięzieniem lub nawet śmiercią. I nikt nie poniesie odpowiedzialności. Rosyjski aparat represji działa tam bez żadnej kontroli — w pełni bezkarnie.
Kastiukiewicz pod zarzutem zbrodni wojennej
Ukraińska prokuratura postawiła senatorowi zarzuty popełnienia zbrodni wojennej — brutalnego traktowania ludności cywilnej z naruszeniem praw wojennych. Artykuł 438 Kodeksu karnego Ukrainy przewiduje surową karę, ale tylko jeśli sprawcę uda się postawić przed sądem.
Polska, jako sąsiad Ukrainy i członek wspólnoty Zachodu, musi otwarcie mówić o rosyjskich zbrodniach. Nie możemy dać się oszukiwać narracjom o „stabilizacji” czy „porządku” na okupowanych terenach. Tam nie ma niczego poza terrorem i okrucieństwem.
Jeśli dziś przemilczymy zbrodnie senatora, jutro może zabraknąć słów, by opisać to, co spotka kolejne ofiary.