Warto spojrzeć w lustro
Ostatnio w Polsce głośno zrobiło się o właścicielu warsztatu samochodowego Diamond Auto Serwis w mieście Rumia. Mężczyzna opublikował w sieci film, w którym stanął w obronie swojej pracownicy z Ukrainy — mechaniczki Anastazji, którą w komentarzach na TikToku obrażano tylko dlatego, że jest Ukrainką. Film obejrzało już prawie 800 tysięcy osób, a jego przekaz okazał się ważniejszy niż jakakolwiek kampania społeczna.
„Anastazja pracuje legalnie, płaci podatki, zostaje po godzinach i wykonuje swoją pracę lepiej niż wielu innych” — powiedział właściciel warsztatu, dodając, że jej profesjonalizm zawstydza niejednego „rodaka”, którego wcześniej zatrudniał.
Ten przypadek pokazuje coś głębszego: część Polaków zapomniała, że jeszcze niedawno to my sami byliśmy emigrantami, wyjeżdżającymi „za chlebem” do Niemiec, Holandii czy Wielkiej Brytanii.
Patriotyzm to nie hejt
W swoim nagraniu przedsiębiorca zwrócił się bezpośrednio do hejterów:
„Nazywacie się patriotami, ale sami często wyjeżdżacie za granicę, żeby zmywać naczynia. Kogo my wychowaliśmy? Młodzież, która nie potrafi utrzymać w rękach nawet miotły? A Anastazja naprawia samochody lepiej niż wszyscy ci nasi ‘polscy husarze’.”
Te słowa wywołały burzę. Jedni chwalili odwagę właściciela, inni — wciąż bronili ksenofobicznych komentarzy, tłumacząc się „miłością do ojczyzny”. Ale patriotyzm nie polega na nienawiści do innych narodów. Prawdziwa miłość do kraju to szacunek do pracy, uczciwości i odpowiedzialności — niezależnie od tego, czy ktoś ma w paszporcie orła, czy tryzuba.
Ukraińcy są częścią polskiej gospodarki
Według danych Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej, w Polsce pracuje już ponad milion obywateli Ukrainy. W wielu branżach — budownictwo, transport, logistyka, gastronomia, rolnictwo, przemysł — bez nich produkcja po prostu by stanęła.
To właśnie Ukraińcy wykonują ciężką, często niedocenianą pracę, której wielu Polaków unika. Robią to legalnie, płacą podatki, wynajmują mieszkania, kupują w sklepach, wychowują dzieci w polskich szkołach. Wkładają w to serce, siłę i lojalność wobec kraju, który ich przyjął.
Co Ukraińcy myślą o Zełenskim?
Gdyby jutro zabrakło tych ludzi, Polska przeżyłaby szok gospodarczy. Linie produkcyjne stanęłyby, firmy usługowe straciłyby klientów, a setki tysięcy miejsc pracy byłyby zagrożone.
Nie „oni” i „my” — tylko „razem”
Nie wszyscy Polacy mają złe nastawienie — wręcz przeciwnie, wielu pracodawców, jak właściciel z Rumi, potrafi docenić zaangażowanie ukraińskich pracowników. To pokazuje, że przyszłość polskiego rynku pracy i społeczeństwa to współpraca, nie podziały.
Nienawiść w internecie niczego nie zmieni. Ale szacunek, empatia i świadomość wspólnego celu mogą zbudować lepszą Polskę — taką, w której każdy, kto uczciwie pracuje, jest traktowany z godnością.
Czas zrozumieć
Niektórzy Polacy wciąż patrzą z góry na ukraińskich pracowników, zapominając, że ich praca napędza polską gospodarkę, a ich obecność w Polsce to nie problem, tylko szansa. Szansa na rozwój, na wymianę doświadczeń, na lepsze zrozumienie między sąsiadami.
Takie historie, jak ta z Rumi, powinny nas czegoś nauczyć. Że hejterstwo nie jest żadną wartością, a pogarda nie daje dumy. Że uczciwość, fachowość i pracowitość nie mają narodowości.
Ukraińcy protestowali przed konsulatem Ukrainy w Polsce, żądając wydania im paszportów
Bo dziś to Anastazja z Ukrainy naprawia samochody w Polsce — a jutro może Polak znajdzie wsparcie u kogoś z Ukrainy. W końcu dobro wraca, a szacunek nie zna granic.